Loading content…
Loading…
Transcript

"Palacze fajek" TADEUSZ MAKOWSKI

TADEUSZ MAKOWSKI

"Cień Hiroszimy", ANDRZEJ WRÓBLEWSKI

W latach 1912-1915 w jego obrazach widoczna jest fascynacja kubizmem, w latach późniejszych także inspiracje dawnym malarstwem holenderskim i polską sztuką ludową.

Andrzej Wróblewski

Jest uznany za jednego z najciekawszych malarzy polskich okresu dwudziestolecia międzywojennego.

Jeden z najwybitniejszych polskich artystów powojennych.

"Rozstrzelanie surrealistyczne"

Studiował na Wydziale Malarstwa i Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Niemal równolegle podjął również studia w zakresie historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Tworzył cykle tematyczne, pełne dramatyzmu i egzystencjalnej zadumy.

Obraz Makowskiego nawiązuje do motywu znanego już w czasach starożytnych – nasze życie jest teatrem, a my aktorami. Stąd też bohaterowie dzieła występują jako masywne, pozbawione głębszych emocji marionetki.

Faktura, koloryt i kształty tworzą pewnego rodzaju groteskową całość, gdzie fantastyka miesza się z realizmem, ukazując absurd ludzkiej egzystencji.

„Cień Hiroszimy” z 1957 roku ma moim zdaniem wiele wspólnego z cyklem pt. „Ukrzesłowienia”, gdzie termin stworzony przez Wróblewskiego przywodzi nam na myśl z jednej strony ubezwłasnowolnienie, a z drugiej strony krzesło. Krzesło, które jest pewnego rodzaju symbolem nadziei. W związku z tym można dostrzec powiązania – w obrazie wyłania się postać człowieka, a tak naprawdę tylko jego konturu. Po doświadczeniach wojennych już nic nie wygląda tak, jak wcześniej – człowiek zatracił swoje wartości. Być może rozdarcia nie były umieszczone przypadkowo – jedno z nich jest na wysokości oczu. Czyżby człowiek przestał widzieć? Nie dostrzega już tego, co się dzieje na świecie? Rozcięcie w miejscu serca – przestaje czuć? Prawdopodobnie jest to pewnego rodzaju manifest autora po wojennych przeżyciach oraz strach przed odczłowieczeniem ukryty w filozoficznym wydźwięku dzieła.

Muzeum Narodowe we Wrocławiu posiada jeden z największych zbiorów sztuki współczesnej, liczy on ponad 20 tysięcy eksponatów.

Do niedawna kolekcja mogła być pokazywana tylko w niewielkim fragmencie. Dzięki adaptacji strychu Muzeum uzyskało dodatkowe 3 tys. m2 kwadratowych powierzchni wystawniczej.

"Zrób to sam" EUGENIUSZ GET-STANKIEWICZ

Eugeniusz Get-Stankiewicz

STRYCH Z EKSPONATAMI

Ten rysownik, grafik i rzeźbiarz jest szczególnie związany z Wrocławiem - swoją pracownię miał w kamieniczce Jaś. Ukończył architekturę na Politechnice Wrocławskiej i grafikę w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Swoje dzieła wystawiał zarówno w kraju, jak i za granicą.

OKOLICZNOŚCI POWSTANIA DZIEŁA

"- Adaptację udało się zrealizować, bo po raz pierwszy pomysł zyskał aprobatę i wsparcie finansowe zarówno ze strony ministerstwa kultury, jak i władz wojewódzkich. Większość środków otrzymaliśmy z Unii Europejskiej w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego - tłumaczył dyrektor Muzeum Narodowego Mariusz Hermansdofer, który sam dokonał wyboru prac."

Wzięło się to bodaj z wizyty Geta w zakładzie produkującym dewocjonalia. Uderzył go widok kobiet przybijających figurki Chrystusa do krzyży. Seryjna produkcja! Jako absolwent Lotniczych Zakładów Naukowych (technikum LZN), więc człowiek kształcony w praktyczności, od razu wpadł na pomysł zestawu domowego majsterkowicza. Mały lekarz, mały konstruktor, mały faryzeusz itd. A tu takie proste: trzy gwoździe, Chrystus i oczywiście krzyżyk. Pudełeczko z napisem ZRÓB TO SAM. Był plakat i były zestawy do samodzielnego montażu.

„Zrób to sam” to zestaw do samodzielnego ukrzyżowania Chrystusa. Znajdziemy w nim figurkę Jezusa, gwoździe, krzyż oraz młotek – wszystkie potrzebne elementy. Jest to kompozycja niewątpliwie prowokacyjna i zmuszająca do indywidualnej interpretacji. Biorąc pod uwagę czasy powstania projektu, natychmiast możemy skojarzyć tytuł z popularnym programem Adama Słodowego, w którym to prowadzący zachęcał młodzież do tworzenia własnych projektów, zabawek. Zastanawiające jest to, czy Get-Stankiewicz nie porównał symbolu Jezusa na krzyżu do przedmiotu służącego dziecinnym rozrywkom. W tym przypadku mamy zerwanie ze strefą sacrum, a wejście w profanum. W kraju, w którym wciąż ogromną rolę odgrywa religia, kompozycja budzi skrajne kontrowersje. Sam zestaw zmusza do pewnego rodzaju wczucie się w rolę Syna Bożego. Miał on przecież wybór – mógł przecież pokornie żyć, a nie walczyć z ogółem. Wiódł on jednak ciężki żywot i w tym przypadku nasuwa się kolejna, najmniej prawdopodobna interpretacja. „Zrób to sam” – a gdyby to potraktować dosłownie? Ukrzyżuj się sam, bądź męczennikiem. Być może należy potraktować życie jako nieustanną walkę, z góry nastawioną na klęskę…

Ewa Fedyczkowska, pre-IB

"Zrób to sam" to zestaw do samodzielnego ukrzyżowania Chrystusa. Znajdziemy w nim figurkę Jezusa, gwoździe, krzyż oraz młotek – wszystkie potrzebne elementy. Jest to kompozycja niewątpliwie prowokacyjna i zmuszająca do indywidualnej interpretacji. Biorąc pod uwagę czasy powstania projektu szybko możemy skojarzyć tytuł z popularnym programem Adama Słodowego, w którym to prowadzący zachęcał młodzież do tworzenia własnych projektów, zabawek. No właśnie, zastanawiające jest to, czy aby Get-Stankiewicz nie porównał symbolu Jezusa na krzyżu do przedmiotu służącego do dziecinnych rozrywek. W tym przypadku mamy zerwanie ze sferą sacrum, a wejście w profanum. W kraju, w którym wciąż ogromną rolę odrywa religia, kompozycja budzi skrajne kontrowersje. Sam zestaw zmusza także do pewnego rodzaju wczucie się w rolę Syna Bożego. Miał on wybór – mógł przecież pokornie siedzieć w domu, a nie. Wybrał on jednak ciężki żywot i w tym przypadku nasuwa się kolejna, najmniej prawdopodobna interpretacja. „Zrób to sam” – a gdyby to potraktować dosłownie? Ukrzyżuj się sam, wiedź żywot męczennika. Być może należy potraktować życie jako nieustanną walkę, którą i tak przegramy.