Introducing
Your new presentation assistant.
Refine, enhance, and tailor your content, source relevant images, and edit visuals quicker than ever before.
Trending searches
Emilia Zapała
Dzieci poświęcone Panu
W niedzielę 18 października 2015 roku papież Franciszek kanonizował małżonków Ludwika i Zelię Martinów – rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W tych świętych można dostrzec nie tylko wzór, ale i pionierów wytyczających nowe szlaki dla osób świeckich – wspólną drogę do świętości, we dwoje.
Ludwik Józef Alojzy Stanisław (22.08.1823-29.07.1894)
Urodzony w Bordeaux. Był trzecim z pięciorga dzieci Pierre-François Martin i Marie-Anne-Fanie Boureau. Dzieciństwo spędził w Awinionie, Strasburgu i w Alençon. Myślał o życiu zakonnym, odbył próbę w klasztorze augustianów, lecz nie został przyjęty z powodu braku znajomości łaciny. Kupił więc zakład zegarmistrzowski w Alençon i został zegarmistrzem. Ludwik był również zapalonym wędkarzem.
Święty Ludwik Martin
Martin Zelia (Azelia Maria)
(23.12.1831-28.08.1877)
Urodziła się w Saint-Denis-sur-Sarthon we Francji jako drugie dziecko Izydora Guérin i Louise-Jeanne Mace. Miała starszą siostrę Marie-Louise, która została zakonnicą i młodszego brata, Izydora, z zawodu farmaceutę. Zelia chciała wstąpić do zakonu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, ale nie została do niego przyjęta ze względu na problemy z oddychaniem i nawracające bóle głowy. Później zdecydowała się zostać koronkarką. Wyrabiała słynne koronki z Alençon najpierw dla paryskiej firmy, następnie na własny rachunek.
Święta Zelia Martin
Pewnego dnia, przechodząc przez most w Alençon, Zelia zobaczyła Ludwika. Kiedy mijał ją, usłyszała wewnętrzny głos: «To jego przygotowałem dla ciebie». Wkrótce młodzi poznali się i pobrali 13 VIII 1858 r. o północy, zgodnie z ówczesnym zwyczajem.
We wszystkich sprawach małżeństwo Martin podejmowało wspólnie decyzje, było niezwykle zgodne, bo – jak pisze Zelia
«nasze uczucia były zawsze nastrojone na jeden ton».
Decydującą rolę odegrała w nim niewątpliwie Zelia. Znajdowała jednak oparcie w mężu we wszystkich swoich poczynaniach.
«On zawsze był moim pocieszycielem i podporą».
Ludwika kochała i podziwiała, czemu dawała niejednokrotnie wyraz w swoich listach:
«Jestem zawsze z nim szczęśliwa; on jest tego przyczyną, że życie moje jest bardzo miłe. Mąż mój – to święty człowiek. Życzyłabym wszystkim kobietom takich mężów».
Pragnęła jego dobra i szczęścia.
Ludwik odwdzięczał się jej tą samą troską i opieką.
Rozumiał swoją żonę, a w trudnych chwilach
«Pocieszał, jak tylko umiał, bo i on miał podobne do moich upodobania».
Wiedli życie przeciętnej mieszczańskiej rodziny. Byli cenieni przez sąsiadów i współobywateli. Dużo modlili się i pracowali, poświęcali czas dzieciom i dalszym krewnym. Rytm dnia odmierzały regularne modlitwy, niedzielne Eucharystie, święta, pielgrzymki. Ludwik i Zelia Martin postawili Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu. Codziennie, niezależnie od pogody, uczestniczyli w Eucharystii o 5.30. Ich sklep jubilerski z zegarkami w niedziele był zawsze zamknięty, nawet za cenę utraty klientów. I w tej zwyczajności odnajdywali swoje drogi do Boga.
Są najsłynniejsze we Francji jak i na świecie, te obowiązki nie były łatwe i trzeba były sprostać wysokim wymaganiom. Zelia była niezrównaną mistrzynią koronczarstwa. Paryż wciąż błagał o więcej i więcej jej perfekcyjnych, nieziemsko pięknych koronek, zaś ona nie mogła nadążyć z wypełnieniem wszystkich zamówień. Po jakimś czasie okazało się, że jej przedsiębiorstwo przynosi większe dochody niż zakład męża, więc Ludwik włączył się w produkcję koronek, stał się pracownikiem żony. Uzupełniali się – ona była mistrzynią koronczarstwa, on miał smykałkę do interesów i znakomitego lokowania pieniędzy. Dzięki zakupowi sporej liczby akcji Kanału Sueskiego, które miały stukrotne przebicie, stali się naprawdę bogaci.
Pomimo że byli zamożni, dzielili się z biedakami, hojnie wspierali Kościół, ofiarowali wielką sumę na nowy ołtarz główny katedry w Lisieux. Nie było w tym heroizmu. Oni sami pisali swoje skromne kroniki życia, w których nie było rekordów. Wystarczyła heroiczna wierność obowiązkom stanu – jak podsumowały tę drogę po latach ich córki. Powołanie chrześcijańskie rozumieli jako troskę o drugiego człowieka:
Nauczyli swe dzieci nie tylko miłości Boga, ale i bliźniego.
Oboje marzyli o życiu całkowicie poświęconym Bogu i przenikało ich pragnienie doskonałości. Sakrament małżeństwa był dla nich rzeczywistością tak wzniosłą, że zdecydowali się żyć jak brat z siostrą. Po dziewięciu miesiącach spowiednik przekonał ich, że powinni odstąpić od tego zamiaru. W postawie wzajemnego szacunku połączonego z duchem modlitwy i pragnieniem ofiarowania Kościołowi nowych świętych dali życie dziewięciorgu dzieciom. Czworo z nich bardzo szybko odeszło do nieba. Pięć córek odpowiedziało na powołanie zakonne.
Strata dzieci napełniała serca rodziców wielkim bólem. Były też inne cierpienia, jak czuwanie Zelii przy chorym ojcu czy trudy dnia codziennego.
«Nie wiem, gdzie włożyć ręce – pisała. – Jestem na nogach od 4.30 rano aż do jedenastej wieczorem».
Później przyszła choroba – nieubłagany rak. Cierpiąc, chciała odpowiedzieć w pełni na plan Boga. Lecz cud, o który prosiła w sanktuarium w Lourdes nie wydarzył się.
«Jeśli zechce mnie uzdrowić, będę szczęśliwa, gdyż w głębi serca chcę żyć; myśl, że muszę zostawić męża i dzieci jest gorzka. Z drugiej jednak strony mówię sobie: A może będzie dla nich bardziej pożyteczne moje odejście?».
Zmarła w wieku czterdziestu sześciu lat, według rodziny – w opinii świętości. Jej śmierć była dla rodziny ciosem. Sam Ludwik, po latach, umierał sparaliżowany i pozbawiony zmysłów, otoczony jednak troską i miłością swych córek zakonnic.
Ludwik przeżył Zelię siedemnaście lat. Po jej śmierci stał się dla córek także matką, starając się wypełnić wyrwę, jaka powstała po śmierci żony. Wciąż o niej pamiętał i ją wspominał, odczuwał jej stałą obecność. Z radością prowadził kolejne córki do klasztornej furty, gdy wstępowały do zakonu, wciąż mówił o dobroci Boga, który chce od niego tej ofiary. Ale uszczęśliwiała go pewność, że zbawią dusze. On także zmarł w opinii świętości. Własnej rodziny i znajomych.
Maria Franciszka Teresa Martin
(ur. 02.01 1873r. – 30.09.1897r.)
Ostatnia z dziewięciorga dzieci św. Ludwika i św. Marii Martin, Była francuska karmelitanką bosą, dziewicą i świętą Kościoła katolickiego oraz doktorem Kościoła. W wieku swych osiem lat została wysłana do szkoły klasztornej sióstr benedyktynek. Natomiast 9.04.1888 wstąpiła Teresa do Karmelu w Lisieux, wówczas to przyjmując imię Teresa od Dzieciątka Jezus, do którego dodała predykat „od Najświętszego Oblicza”. 8.09.1890r Teresa złożyła śluby zakonne, aby już rok później odkryć „małą drogę dziecięctwa duchowego”. Pragnęła, by jej życie zostało aktem miłości doskonałej, a cierpienie odbierała jako możliwość jej wykazania i pogłębienia. W lutym 1893 została mistrzynią nowicjatu. Rankiem w Wielki Piątek roku 1896 pojawił się u Teresy pierwszy krwotok z płuc, objaw zaawansowanej infekcji gruźliczej. W lipcu 1897 została natomiast przeniesiona do szpitala klasztornego, gdzie zmarła 30 września, w wieku zaledwie 24 lat. Została pochowana w Lisieux. Doczesne zaś szczątki Teresy spoczywają obecnie w Bazylice pod jej wezwaniem, konsekrowanej w roku 1954 w Lisieux.
Teresa obserwowała rodziców i wyciągała wnioski. Bez wątpienia jej droga do Boga, którą odkrywała z taką żarliwością była zainspirowana doświadczeniem duchowym jej rodziców – zwyczajna codzienność, wierność w wypełnianiu obowiązków, miłość w każdym ułamku sekundy. Patrząc na Zelie i Ludwika z perspektywy czasu, można dostrzec nie tylko wzór, ale pionierów, wytyczających nowe szlaki dla większej części chrześcijan – WSPÓLNĄ DROGĘ DO ŚWIĘTOŚCI, WE DWOJE.